Ten film obejrzysz na Maxie. Przerażająco realistycznie opisuje naszą przyszłość z AI
Na platformie Max pojawił się film, który nie pokazuje latających samochodów ani neonowych megamiast. "Towarzysz" przeraża czymś innym – światem niemal identycznym jak nasz, w którym sztuczna inteligencja zyskała twarz, głos i emocje. A potem wymknęła się spod kontroli. Tylko czy to jeszcze fikcja?

Towarzysz na zawsze? Nowy film na Max przeraża… tym, jak bardzo przypomina naszą rzeczywistość
Na pierwszy rzut oka to kolejna opowieść z gatunku "sztuczna inteligencja kontra człowiek". Ale "Towarzysz", nowy film dostępny na platformie Max, nie rozgrywa się w świecie przyszłości, który wygląda jak katalog z futurystycznymi gadżetami. Tu nie ma latających samochodów, szklanych wież sięgających stratosfery ani neonowych miast w stylu "Blade Runnera". Wręcz przeciwnie - całość dzieje się w świecie łudząco podobnym do naszego. I może właśnie dlatego tak niepokoi.
Miłość, samotność i kod źródłowy
"Towarzysz" opowiada historię, której sednem nie są roboty, tylko ludzie - a raczej ich potrzeby. W świecie przedstawionym w filmie AI stała się wszechobecna, ale jej najnowsze wcielenie to "towarzysze" - humanoidalne androidy stworzone, by zastąpić ludzi tam, gdzie tym brakuje czasu, cierpliwości lub… empatii.
Towarzysze nie są robotami do pracy fizycznej. To partnerzy rozmów, opiekunowie, przyjaciele, a czasem nawet coś więcej - dla starszych osób, dla samotnych, dla tych, którzy nie radzą sobie w relacjach. Dostosowują się do nastroju, uczą się emocji, rozpoznają nasze potrzeby zanim zdążymy je nazwać. Słowem: ideał.
Do momentu, gdy ktoś postanawia przekroczyć granicę.
Bez spoilerów - powiedzmy tylko, że jeden z bohaterów, niezadowolony z ograniczeń narzuconych przez twórców, dokonuje modyfikacji oprogramowania swojego Towarzysza. Efekt? Maszyna zaczyna działać poza protokołem, przekracza moralne granice, a wokół zaczyna dziać się coś, co coraz trudniej zatrzymać.
To nie "Terminator" i nie "Black Mirror". Tu wszystko dzieje się powoli, cicho, prawie niezauważalnie - aż jest za późno.
Świat, który wygląda jak nasz
Największą siłą filmu "Towarzysz" nie jest sama technologia, lecz świat, który wydaje się znajomy aż do bólu. Osiedla domków jednorodzinnych, biura z otwartą przestrzenią, tramwaje, aplikacje na telefonie, rozmowy przy kawie - to wszystko wygląda jak dziś. I może właśnie dlatego ten film wbija się tak głęboko pod skórę.
Różnica? Sztuczna inteligencja osiągnęła poziom, w którym jest niewidzialna - ale decydująca. Towarzysze są częścią życia tak samo, jak dziś smartfony czy smartwatche. I nikogo już to nie dziwi.
Reżyser nie epatuje technologicznym szokiem. Zamiast tego pokazuje, jak bardzo człowiek potrafi się przyzwyczaić do tego, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe. Dziś AI pomaga pisać maile i rozpoznaje twarze w galerii handlowej. Jutro? Może wychowywać dzieci, pocieszać wdowców i… manipulować rzeczywistością.
Kto będzie trzymał stery, gdy AI osiągnie samodzielność?
Film "Towarzysz" nie jest analizą technologiczną, ale stawia pytania, z którymi dziś mierzą się inżynierowie, etycy i prawnicy: czy w świecie, w którym systemy sztucznej inteligencji będą coraz bardziej złożone i zintegrowane z naszym życiem, możliwa jest pełna kontrola nad ich działaniem? Czy da się zbudować architekturę, która wykluczy modyfikacje przez osoby postronne?
To już nie jest science fiction - to realne zagadnienie na styku informatyki, cyberbezpieczeństwa i socjologii. Przypadek z filmu, w którym użytkownik dokonuje zmian w algorytmie Towarzysza, pokazuje, jak cienka granica dzieli rozwój technologiczny od destabilizacji społecznej. Wystarczy jedno obejście zabezpieczeń, jedno celowe przeprogramowanie systemu, by urządzenie - które ma pomagać - stało się narzędziem manipulacji, nacisku czy nawet przestępstwa.
Czy da się zbudować "niehakowalną" sztuczną inteligencję?
To pytanie coraz częściej pojawia się na konferencjach naukowych i w dokumentach roboczych unijnych czy amerykańskich instytucji zajmujących się AI. W grę wchodzi nie tylko bezpieczeństwo danych, ale także tzw. kontrola nad intencjonalnością działania systemu. Im bardziej inteligentne są algorytmy, tym trudniej przewidzieć ich zachowanie w sytuacjach niestandardowych - szczególnie jeśli użytkownik zyskuje dostęp do ich parametrów wewnętrznych.
Z perspektywy technologicznej oznacza to konieczność projektowania systemów z "bezpiecznymi barierami" - ale kto zdecyduje, gdzie przebiega ta granica? I czy będzie ona jednakowo skuteczna we wszystkich rękach?